Szłam przez oblegane centrum handlowe. Na każdym kroku świąteczne ozdoby, a w tle świąteczne piosenki. Wokół mnie ludzie biegający i na ostatnią chwilę szukający prezentów dla bliskich. A w tym wszystkim ja. 26-letnia kobieta, która oddałaby wszystko aby tych świąt nie było. Dzisiaj miała przyjechać moja rodzina. Mieliśmy razem usiąść przy stole, podzielić się opłatkiem i cieszyć tym dniem, ale ja czułam, że to ostatnie co chciałam robić. Tomlinson od pół roku leży nieprzytomny w szpitalu po wypadku, do którego doprowadził jakiś sukinsyn na wyścigach. Lekarze mówią, że powinnam być dobrej myśli, że mój narzeczony się wybudzi, ale siedzę przy nim przynajmniej godzinę dziennie i widzę jak z dnia na dzień uchodzi z niego życia. A wraz z nim uchodzi też ono ze mnie. Tomlinsona znam od 3 lat. Poznaliśmy się na lodowisku. Byłam tam pierwszy raz z moją młodszą siostrą. Nie umiałam jeździć, ona tym bardziej, miała w końcu tylko 6 lat. Przewróciłam się chyba po raz setny , a on w końcu się zlitował i pomógł mi wstać, śmiejąc się z mojego kalectwa. Opieprzyłam go za nabijanie ze mnie, podziękowałam za pomoc. Zaprosił mnie na kawę i się rozkręciło. Po roku zostaliśmy parą, a teraz jesteśmy zaręczeni. Moi rodzice go nie lubią, co nie jest dziwne. Louis ma masę tatuaży na ciele, kolczyk w brwi, dłuższe i zawsze poczochrane włosy, a do tego ma opinie sukinsyna, który co noc ma inną. Ale mi był wierny. Zmienił się dla mnie, chociaż nadal jest sukinsynem dla innych. Rodziców to jednak nie obchodziło. Nie było ważne, że jestem szczęśliwa, że mnie kocha, że ja kocham jego. Dla nich liczyła się tylko jego reputacja. Dlatego teraz, nawet nie przejęli się moją sytuacją. Louis w szpitalu, nieprzytomny, a za miesiąc minie maksymalny czas oczekiwania. Potem odłączą go od maszyn i mój Louis odejdzie ode mnie już na zawsze. Już nigdy go nie przytulę, już nigdy go nie pocałuję, już nigdy nie poczuję jego zapachu. Już nigdy nie usłyszę jego mruczenia, gdy bawiłam się jego włosami, już nigdy nie zobaczę tych zadziornych iskierek w tych cudownych, niebieskich oczach, które tak bardzo kocham. Umrze nadzieja, a wraz z nią i ja.
Szybko wyszłam z centrum handlowego. Miałam dość na dzisiaj, a była dopiero godzina 8. Chciałam iść do szpitala, dać mu prezent i gadać do niego z głupią nadzieją, że każe przestać mi gadać. Od pół roku na to czekam. Niestety, dzisiaj moja rodzina miała zamiar zwalić mi się na głowę i świętować Wigilię. Dlatego wstałam po 4, posprzątałam w domu, zrobiłam zakupy, ubrałam choinkę. Pierwszy raz sztuczna, kupiona przeze mnie rok temu. Louis jednak uparł się wtedy, że będzie w naszym mieszkaniu stała tylko prawdziwa choinka i na inną się nie zgadza. W tym roku jednak nie miałam czasu na jej kupno. Praca, szpital, sen. I tak w kółko przez pół roku. Czasem jeszcze gdzieś wcisnęłam spotkania, które na mnie wymuszali, z przyjaciółmi, aby choć trochę przywrócić mnie do życia. Po 20 minutach byłam w domu. Pochowałam do lodówki indyka, którego potem muszę tylko upiec, kasztany wsadziłam do szafki, pigs in blankets * wsadziłam do lodówki tak samo jak Dundee Cake *. Kiedy wypakowałam prezenty pod choinkę, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi. Szybko zeszłam na dół i od razu zaliczyłam upadek na oblodzonym chodniku.
-Pieprzona zima-warknęłam i podeszłam do auta. Szybko do niego wsiadłam, włączyłam ogrzewanie, radio i ruszyłam do szpitala. Byłam co raz bardziej zirytowana. Na każdym kroku uderzały we mnie święta. Nawet teraz jadąc autem, gadali o tym w radiu.
-Dzień Dobry, słuchacze! Dzisiaj to na mnie padło ominięcie gorączki przygotowań świątecznych. Żona z dzieciakami przygotowują Wigilię, a ja siedzę sobie tutaj i umilam wam czas. Gotowi na pierwszą gwiazdkę? Prezenty kupione? Dzieciaki, listy do Mikołaja wysłane? O co w nich poprosiliście? Dzwońcie i opowiadajcie o swoich życzeniach do Świętego. A może jakiś dorosły będzie miał czas na poinformowanie nas, co by chcieli dostać pod choinkę? Dzwońcie i opowiadajcie, a teraz.."Last Christmas", specjalnie dla was!- usłyszałam dobrze wszystkim znane słowa piosenki i z grymasem na twarzy wyłączyłam radio. Nienawidzę tegorocznych świąt...
Po 40 minutach jazdy po zatłoczonym, zaśnieżonym i zakorkowanym Londynie znalazłam się na parkingu pod moim celem. Szybko z niego wysiadłam i starając się omijać oblodzone fragmenty ulicy dotarłam do budynku. Przeszłam na odpowiedni oddział witając się po drodze z pielęgniarkami. Przez ten okres czasu zdążyłam poznać je wszystkie...
-Cześć Louis. -musnęłam jego popękane usta i pogładziłam lekko jego nieogolony policzek. - Wiem, powinnam powiedzieć coś w stylu "Wesołych świąt", ale jeżeli się nie obudzisz to nie będą one wesołe. Chcę cię mieć obok siebie. Chcę mieć pewność, że cię nie stracę za miesiąc. Nie przeżyję tego, wiesz?-otarłam policzki, które zdążyły się zrobić już mokre.-Za parę godzin przyjeżdża moja rodzina..Wczoraj gdy wróciłam do domu, to ubrałam choinkę. Będziesz wściekły kiedy powiem ci, że dopuściłam się tego karygodnego czynu i postawiłam w naszym salonie sztuczne drzewko...
-Cześć Louis. -musnęłam jego popękane usta i pogładziłam lekko jego nieogolony policzek. - Wiem, powinnam powiedzieć coś w stylu "Wesołych świąt", ale jeżeli się nie obudzisz to nie będą one wesołe. Chcę cię mieć obok siebie. Chcę mieć pewność, że cię nie stracę za miesiąc. Nie przeżyję tego, wiesz?-otarłam policzki, które zdążyły się zrobić już mokre.-Za parę godzin przyjeżdża moja rodzina..Wczoraj gdy wróciłam do domu, to ubrałam choinkę. Będziesz wściekły kiedy powiem ci, że dopuściłam się tego karygodnego czynu i postawiłam w naszym salonie sztuczne drzewko...
******Retrospekcja*************
-Louis, patrz co kupiłam!-postawiłam w salonie idealną do rozmiarów naszego mieszkania, sztuczną choinkę. Miała białe końce i była śliczna. Szybko się przekonałam, że to tylko moja opinia.
-Co to jest?! Przecież to jest sztuczne, Marnie!-mężczyzna spojrzał na mnie z grymasem podobnym do tego, który pojawia się u 5-letniego dziecka, które nie dostało wymarzonej zabawki.
-Chcesz mi powiedzieć, że ci się nie podoba?-uniosłam jedną brew do góry i zaczęłam się rozbierać. Na dworze było okropnie zimno, dlatego czapka, rękawiczki, szalik i ciepła kurtka, a pod nią sweter to byłe rzeczy obowiązkowe, ale w mieszkaniu było na to za gorąco. Czułam, że zaczynam się gotować w tych ubraniach.
-Nie dopuszczę do tak karygodnego czynu! Nie stanie tu żadna sztuczna choinka!-tupnął nogą i wyrwał z mojej dłoni drzewko, a następni podszedł do balkonu, otworzył go i wyniósł iglaka na zimne powietrze. Jakie było moje zdziwienie, gdy wszedł do mieszkania z podobnej wielkości żywym drzewkiem.-Taka stanie u nas.-szeroko się uśmiechnął i spojrzał na mnie wyzywająco.
-Ale ta nie ma pobielanych końcówek! I się sypie, Louis!-krzyknęłam i spojrzałam na niego z mordem w oczach.
Tommo wziął do ręki sztuczny śnieg i zaczął go pryskać na końcówki.
-Zadowolona?-podszedł do mnie, objął w pasie i przechylił do tyłu.
-Wolałam tamtą, ale ta ostatecznie też może być...-wzruszyłam obojętnie ramionami, aby go sprowokować, a on tylko cicho sie zaśmiał, uśmiechnął zawadiacko i pocałował namiętnie-ok, zdecydowanie ta choinka jest lepsza-przyznałam przez pocałunki.
-Mówiłem. Żadnego sztucznego gówna w tym mieszkaniu-zaśmiał się i przerzucił sobie przez ramię, ignorując moje piski i krzyki. Znaleźliśmy się w sypialni, gdzie przy słowach "Let it snow" uprawialiśmy świąteczny seks.
****************************************************
-Nie miałam czasu kupić prawdziwej, przepraszam skarbie. Za rok postawimy naturalną, co ty na to? Sam ją wybierzesz, a ja nawet nie będę protestować. A potem będziemy kochać się przy światełkach na niej zawieszonych, tak jak rok temu, tylko się obudź, kochanie, proszę.
************Retrospekcja*************
-Co robisz?-usłyszałam cichy głos Tomlinsona za moimi plecami. Odwróciłam się do niego, w rękach trzymał dwa kubki kakaa, pod pachą gruby koc, a na głowie czapkę Mikołaja. Wyglądał uroczo.
-Szukam płyty ze świątecznymi piosenkami, gdzie ją ostatnio przekładałeś?-mruknęłam przeszukując opakowania z muzyką.
-Jesteś czasem niemożliwa, Marnie. -wyszedł z pokoju, a po paru minutach wrócił z płytą.-Kochaliśmy się przy tym wczorajszej nocy, głupku-musnął mój nos i wsadził płytę do odtwarzacza. Po salonie rozeszły się dźwięki "All I Want For Christmas Is You". -Chodź-podał mi rękę, którą złapałam i po chwili stałam już na nogach. A po paru sekundach siedzieliśmy już na włochatym dywanie, oparci o kanapę, przykryci kocami i z ciepłymi kubka wypełnionymi słodkim napojem. Patrzyliśmy na świecącą choinkę i przy muzyce napawaliśmy się zapachem kakaa pomieszanego z zapachem świeżej choinki.
-Kocham cię, dupku-wyszeptałam nie odrywając wzroku od drzewka.
-Kocham cię, głupku-musnął mój policzek.
Po jakimś czasie napoje się nam skończyły, a my rozmawiając na różne tematy nadal nie odrywaliśmy wzroku z ozdobionego drzewka.
-Co powiesz na seks w świetle lampek choinowych, przy piosenkach świątecznych, ze mną, na tym dywanie?
-Z tobą? No nie wiem...-mruknęłam spoglądając na niego znudzona.
-Sugerujesz, że seks na tym dywanie, teraz tak, ale z kimś innym?-mężczyzna uniósł brew do góry i pewnie gdyby nie te zadziorne iskierki w jego oczach, to pewnie bym uwierzyła w jego powagę.
-To takie przewidywalne-mruknęłam i poprawiłam mu włosy, które wyszły spod czapki.
-Jeszcze się przekonasz, że seks ze mną to najlepsze co mogło cię spotkać-warknął, a następnie pocałował mnie zachłannie. Szybko pozbył się mojej/jego koszulki, a następnie leginsów. Mruknęłam, że to nie fair i sama ściągnęłam z niego garderobę. Oboje byliśmy w samej bieliźnie, w tle leciało "Shake up Christmas", a ja leżałam pod nim i pozwalałam mu obcałowywać każdy nagi skrawek mojej skóry.
*************************************************
-Miałeś wtedy rację..seks z tobą to najlepsze co mogło mnie spotkać. I przekonałeś mnie o tym do tego stopnia, że od pieprzonych sześciu miesięcy jestem czysta i jeżeli się nie ogarniesz to będę taka do końca mojego życia, a ono nie będzie długie, jeżeli mnie zostawisz... Dlatego obudź się, miś.-westchnęłam i już miałam zamiar nachylić się nad nim i go pocałować, kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Z ociąganiem wyjęłam telefon z kieszeni płaszcza, który wisiał na oparciu niewygodnego krzesła i odebrałam połączenie od rodzicielki.
-Skarbie? My za jakąś godzinę będziemy u ciebie. Już wyjechaliśmy, ale wiesz jak jest..ślisko, tłoczno..
-Jasne mamo, rozumiem. Do zobaczenia za godzinę.-nie czekając nawet na odpowiedź rozłączyłam się i schowałam komórkę na swoje miejsce, a sama wyjęłam z torebki opakowane w papier, średniej wielkości pudełko. -Mam dla ciebie prezent świąteczno-urodzinowy. Wszystkiego najlepszego z okazji 27 urodzin, kochanie-musnęłam jego czoło i zabierając swoje rzeczy wyszłam z sali, a po chwili już ze szpitala.
-Hoł Hoł Hoł! Jako, że dzisiaj Wigilia, czas prezentów i przez to najcięższy okres dla Mikołaja, to postanowiłem go trochę odciążyć. Dlatego już teraz, każdy kto zadzwoni i odpowie poprawnie na 5 naszych pytań, dostanie prezenty. I to nie byle jakie! A teraz "Jingle Bell"
- Święta tu, święta tam.. Mogłyby się już skończyć..-mruknęłam i wyłączyłam radio. Wolałam już jechać w ciszy...
Tym razem już po niecałych 30 minutach byłam w domu. Szybko wsadziłam indyka to piekarnika, przebrałam się, pomalowałam. Kiedy wszystko już się piekło i gotowało, ja zaczęłam przeglądać szafki, aby znaleźć świąteczną płytę. Lepsze to, aniżeli wysłuchiwanie mądrości rodziców..Krążek znalazłam, a wraz z nią kopertę z naszymi zdjęciami...
**********Retrospekcja**********
-Louis, cholera jasna! Ja nie jestem choinką!-krzyknęłam uciekając przed Tommo. Idiota zamiast wieszać na choince bombki, to postanowił obwiązać mnie łańcuchem i obwiesić kolorowymi, szklanymi kulami. -Aaaaa!-pisnęłam czując jak przerzuca mnie sobie przez ramie i kładzie na kanapie.
-Co powiesz na świąteczną sesję?-porusza brwiami, co świadczy o jego niezbyt czystych myślach. -Sesję, powiadasz? Rozbierzesz się i zaczniesz pozować dla mnie w lampkach i wgl?-mruczę cicho przybliżając się na minimalną odległość od jego ust. To ja tu byłam fotografem.
-A gdybyśmy oboje zrobili sobie takie zdjęcia? Dla każdego coś dobrego..-musnął moje usta, a ja się cicho zaśmiałam..
-Rozbieraj się, misiu. Idziesz na pierwszy ogień.-pocałowałam go jeszcze raz, po czym zrzuciłam z siebie i wstałam, aby móc pozbyć się tych wszystkich ozdób z siebie. Z sypialni wzięłam swoją lustrzankę, która na co dzień na mnie zarabiała. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam Louisa, zazwyczaj groźnego kolesia, który ma garaż wypchany sportowymi autami, z nielegalnych wyścigów, ubranego jedynie w bokserki, mikołajkową czapkę i światełka. Wyglądał uroczo, ale jednak na tyle seksownie z tymi tatuażami, tym uroczym uśmiechem i tym strojem, że brałabym go tu i teraz. Kurwa, kto by pomyślał, że taki widok sprawi, że będę chciała go przelecieć....
Zaczęłam robić mu zdjęcia w najróżniejszych pozach. Strofowałam go jak przystało na profesjonalnego fotografa. Po paru zdjęciach w bokserkach, naszło na zdjęcia bez nich. Były subtelne, pobudzały ludzką wyobraźnię, a zarazem cholernie seksowne. Mówiłam już, że mam ochotę go przelecieć?
-Stań do mnie tyłem i odwróć do mnie głowę. Skup się!-zaśmiałam się widząc, że zaczyna robić głupie miny i śpiewać "Silent Night", które leciało z odtwarzacza. -Dobrze, a teraz uśmiechnij się do mnie. Nie tak. Zrób to bardziej seksownie. Oj, nie obrażaj się. Masz wyglądać tajemniczo, zadziornie. Spraw, żebym miała ochotę, przez ten uśmiech, paść przed tobą na kolana. - mruknęłam i spojrzałam w obiektyw. Pstryknęłam parę zdjęć i uśmiechnęłam się z zadowoleniem. -Własnie o to mi chodziło-wychrypiałam czując, że w tej chwili muszę włączyć rezerwy swojej silnej woli. Kurwa.
Zrobiłam mu jeszcze parę ujęć, a następnie oznajmiłam, że to koniec. Podszedł do mnie i zabrał aparat z rąk.
-Rozbieraj się. Twoja kolej, miś.-musnął mój policzek, a ja westchnęłam i zaczęłam zrzucać z siebie łaszki. Wzięłam od niego czapkę i ozdoby, które miał na sobie i zarzuciłam je na swoje ciało odziane jedynie w bieliznę.
-Tylko błagam, ubierz się..-mruknęłam i podałam mu bokserki. On jedynie wybuchnął śmiechem i odebrał ode mnie trzymaną, przeze mnie, jego własność.
Louis zaczął mnie strofować, ustawiać, robić zdjęcia. Związek z panią fotograf sprawił, że wiedział co nieco o sesjach. Nie raz robiłam mu zdjęcia, często też przyjeżdżając po mnie do pracy, przyglądał się końcówce sesji.
-Stanik, Marnie.-mruknął, a ja zrzuciłam z siebie górną część bielizny. Po kolejnych paru pozach pozbyłam sie na jego rozkaz majtek. Nawet nie zauważyłam, a już miałam na sobie jego koszulkę. Kolejnych parę zdjęć w niej, potem trochę wspólnych. Nagich, w bieliźnie. -One są zajebiste, kochanie-chłopak mruknął, opierając głowę o moje ramie, gdy przeglądaliśmy na komputerze zrobione zdjęcia. Miał rację, były fantastyczne... Po przejrzeniu zdjęć i skasowaniu powtarzających się, zamknęłam laptopa, a następnie spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem. Stanęłam pomiędzy jego nogami, a następnie padłam na kolana. -Marnie?-mężczyzna spojrzał na mnie z uniesioną brwią, a ja lekko się uśmiechnęłam.-Będziesz tak patrzył czy ściągniesz te bokserki i pozwolisz mi się sobą zająć?
-Stań do mnie tyłem i odwróć do mnie głowę. Skup się!-zaśmiałam się widząc, że zaczyna robić głupie miny i śpiewać "Silent Night", które leciało z odtwarzacza. -Dobrze, a teraz uśmiechnij się do mnie. Nie tak. Zrób to bardziej seksownie. Oj, nie obrażaj się. Masz wyglądać tajemniczo, zadziornie. Spraw, żebym miała ochotę, przez ten uśmiech, paść przed tobą na kolana. - mruknęłam i spojrzałam w obiektyw. Pstryknęłam parę zdjęć i uśmiechnęłam się z zadowoleniem. -Własnie o to mi chodziło-wychrypiałam czując, że w tej chwili muszę włączyć rezerwy swojej silnej woli. Kurwa.
Zrobiłam mu jeszcze parę ujęć, a następnie oznajmiłam, że to koniec. Podszedł do mnie i zabrał aparat z rąk.
-Rozbieraj się. Twoja kolej, miś.-musnął mój policzek, a ja westchnęłam i zaczęłam zrzucać z siebie łaszki. Wzięłam od niego czapkę i ozdoby, które miał na sobie i zarzuciłam je na swoje ciało odziane jedynie w bieliznę.
-Tylko błagam, ubierz się..-mruknęłam i podałam mu bokserki. On jedynie wybuchnął śmiechem i odebrał ode mnie trzymaną, przeze mnie, jego własność.
Louis zaczął mnie strofować, ustawiać, robić zdjęcia. Związek z panią fotograf sprawił, że wiedział co nieco o sesjach. Nie raz robiłam mu zdjęcia, często też przyjeżdżając po mnie do pracy, przyglądał się końcówce sesji.
-Stanik, Marnie.-mruknął, a ja zrzuciłam z siebie górną część bielizny. Po kolejnych paru pozach pozbyłam sie na jego rozkaz majtek. Nawet nie zauważyłam, a już miałam na sobie jego koszulkę. Kolejnych parę zdjęć w niej, potem trochę wspólnych. Nagich, w bieliźnie. -One są zajebiste, kochanie-chłopak mruknął, opierając głowę o moje ramie, gdy przeglądaliśmy na komputerze zrobione zdjęcia. Miał rację, były fantastyczne... Po przejrzeniu zdjęć i skasowaniu powtarzających się, zamknęłam laptopa, a następnie spojrzałam na niego z zadziornym uśmiechem. Stanęłam pomiędzy jego nogami, a następnie padłam na kolana. -Marnie?-mężczyzna spojrzał na mnie z uniesioną brwią, a ja lekko się uśmiechnęłam.-Będziesz tak patrzył czy ściągniesz te bokserki i pozwolisz mi się sobą zająć?
****************************************
Wigilia trwała już dobrą godzinę, a ja jedyne na co miałam ochotę to na zakopanie się pod kołdrę. "Kiedy ruszysz do przodu?" "Czas pogodzić się z odejściem Louisa" "Masz już 26 lat, czas pomyśleć nad założeniem rodziny". Miałam dość. Rodzice nie odpuszczali, a ja jedyne co chciałam to wybuchnąć i powiedzieć im co myślę na ten temat, ale przecież była Wigilia. Nie mogłam tego zrobić, nie mogłam zepsuć tego wieczoru Kate, która siedziała grzecznie przy stole i zajadała się co chwila czymś innym. Miałam wrażenie, że ma czarną dziurę zamiast żołądka, serio.
-Mathieu jest właścicielem warsztatu samochodowego. Dobrze zarabia, jest w twoim wieku, jest..-już miała ciągnąć reklamę syna swojej przyjaciółki, kiedy usłyszałam dzwonek do telefonu. Szybko podniosłam się z krzesła i przepraszając skierowałam się do kuchni, gdzie zostawiłam telefon. Moje serce zamarło na widok imienia na ekranie.
-Wesołych świąt, kochanie.-Louis.
________________________________________________________
* pigs in blankets- parówki w cieście,
**Dundee Cake- lekkie, biszkoptowe ciasto z dodatkiem whisky i sporej ilości suszonych i kandyzowanych owoców. Dekorowane jest często migdałami bądź innymi orzechami