Czytelnicy :)

Poprawiam. Redukuje. Kasuje. Zmieniam. Wracam.
Na blogu można zauważyć burdel, gdy się czyta, bo są rozdziały nie zmienione jeszcze i jest XIV, a potem jest np. 28 rozdział, ale to się zmienia. Danielle zmieniona będzie na Sophię, bo obecnie z nią jest Liam. Wiek jest poprawiony na obecny, wygląd chłopaków również. Mieszkają osobno. Jedynym nie pasującym elementem jest Zayn, który w opowiadaniu jest jeszcze w zespole. XD

wtorek, 4 czerwca 2013

XVIII. Szczerość.

Kiedy je otworzyłam, na twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Przede mną stał Arthur. Wpadłam w jego ramiona, a on podniósł mnie i okręcił wokół własnej osi. Tak cholernie za nim tęskniłam. Nie widziałam się z nich od ponad miesiąca, a teraz znów stoi obok mnie. Znów mogę na niego liczyć.
-Stęskniłem się za tobą malutka.-wyszeptał w moją szyje, nadal trzymając mnie w ramionach.
-Ja za tobą też Arthur. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-No, a teraz skarbie musisz mi opowiedzieć co się u ciebie działo przez ten miesiąc, bo ja byłem w Stanach i za bardzo się nie orientuje. Jedyne czego jestem pewien to, że prowadzasz się z pewnym znanym bosy bandem...
-Jasne, ale może wejdźmy do salonu, a i mamy gości, więc się nie zdziw.-wskazałam ręką na pomieszczenie, ale mężczyzna zawahał się i popatrzył  na mnie.
-To ja może nie będę przeszkadzał? Przyjdę kiedy indziej...-zaczął wycofywać się do drzwi, ale ja złapałam go za bluzę i pociągnęłam do salonu.
-Nie żartuj sobie. Od miesiąca cię nie widziałam, a ty teraz chcesz po prostu wyjść??
Oboje skierowaliśmy się do salonu, gdzie na sofie siedzieli chłopaki z Sophią. Ich miny, gdy zobaczyli koło mnie swojego prawnika były bezcenne.
-Arthur? Co ty tu robisz?-Li  popatrzył na mężczyznę, a potem na mnie.
-Spokojnie przyszedłem tu do mojej chrześnicy, wy nie macie z tym nic wspólnego.
-Chrześnicy? -ich zgranie mnie czasem zadziwia....
-No tak. Moi rodzice i Arthur przyjaźnili się ze sobą od studiów, a potem założyli razem kancelarie a kiedy się urodziłam, to stał się moim ojcem chrzestnym.-uśmiechnęłam się i poszłam do kuchni po sok dla nowego gościa. Po kilku sekundach już byłam z powrotem w pokoju. Podałam szklankę mężczyźnie i popatrzyłam na niego.
-Opowiadaj teraz jak było w Stanach? Udało ci się coś załatwić?
-Wygrałem dwie rozprawy, jedna była poboczna i mniej ważna, ale lepiej wygrać nawet taką, po za tym...odrzuciłem propozycje McLeoda. Dostałem tam nową sprawę, ale to już będzie walka w Lon...
-Zaraz... jaką propozycje McLeoda?-przerwałam mu, nie czekając na dalszy ciąg jego słów.
-Zaproponował abyśmy weszli w spółkę, Nasza kancelaria i jego. W Stanach.

-No kurwa, chyba to jakiś żart.-przerwałam mężczyźnie lekko wkurzona.
-Czy mi się wydaj, czy ona właśnie zaklęła?!-Harry patrzył na mnie w szoku, a Ed się tylko cicho zaśmiał.
-Stary..Ona klnie czasem częściej niż ci się wydaje. To się nazywa samokontrola Style.
-O co chodzi z tym McLeodem?-Niall popatrzył z ciekawością na mnie i Arthura.
-Prawnik z LA. Kiedyś mój ojciec prowadził sprawę przeciwko niemu. Wygrał z nim dwie sprawy pod rząd, to ten upokorzony oskarżył tatę ustawienie rozpraw. Z trudem z tego wyszedł.
-A teraz chce. żeby nasze kancelarie współpracowały....-odezwał się cicho mój chrzestny, a ja cicho westchnęłam..
-Dupek i tyle. Nie ważne. Odmówiłeś więc mam nadzieje. że już się nie odezwie. Nie będzie żadnej spółki..
-Oczywiście, że nie będzie. A teraz gadaj skąd wy się znacie?
-Poznaliśmy się w parku gdy Zayn wpadł na Majkę. Jenn na niego nawrzeszczała, potem spotkaliśmy się w kinie, a potem to już poznawaliśmy się lepiej.-Lou uśmiechnął się szeroko patrząc na mnie.
-Romantycznie....zaśmiał się cicho nie spuszczając ze mnie wzroku. Unikałam jego oczu. Wiedziałam, że on już się domyśla, że wydarzyło się coś pomiędzy mną, a Malikiem. Zresztą Ed też już wiedział. Oboje idealnie wyczuwali moje nastroje po moich reakcjach. Czasem było to męczące. Nic się nie dało ukryć przed nimi i ich spostrzegawczością. Po kilku minutach na dole pojawiła się Majka. Sama dopiero zauważyłam, że jej nie było na dole. Ucieszyła się na widok Artura, a czterdziestolatek po sesji przytulania dal jej prezent, którym okazała się Jessie z "Toy story". Młoda, jak to fanka tej bajki strasznie się ucieszyła i od razu zaczęła bawić się nią wraz z Payne. Czy on przypadkiem nie ma dwudziestu paru lat?

Koło 14:00 postanowiliśmy coś zjeść, więc ja i Arthur poszliśmy do kuchni coś przygotowywać. Wiedziałam, że specjalnie zaproponował, abyśmy coś razem ugotowali. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, co się stało. Postanowiliśmy zrobić zapiekankę z ryżu i skrzydełek. Do tego jakieś warzywa typu pomidor,papryka, pieczarki czy marchewka i to wszystko na blachę, a potem do piekarnika.
-No to powiesz mi co się stało?
-Nie odpuścisz?...-popatrzyłam na niego z nadzieją, ale ten tylko pokręcił przecząco głową.-Całowałam się wczoraj z Zayn'em...
-Zaraz...A on nie ma przypadkiem dziewczyny? 
-Wczoraj zerwali i.... przyszedł do mnie. I siedzieliśmy, wypiliśmy półtorej butelki wina, w potem mnie pocałował.Oddałam pocałunek, ale...byliśmy pijani. Do tego on dopiero co został singlem, a ja mam Majkę i..nie chcę zabierać małej czasu, który jej poświęcam na rzecz Zayn'a, który pewnie traktuje mnie tylko jako pocieszenie.-wyszeptałam, a po moich policzkach poleciały łzy. Arthur przytulił mnie nic nie mowiąc. Tego było mi trzeba. Ciepła kogoś i brak pytań.
-Porozmawiaj z nim. Dowiedz się jaki miał w tym motyw.

-Powiedział, że mnie lubi i że chce mnie całować, ale nie wie dlaczego. Oraz, że mu się podobało i nie wie co do mnie czuje, ale nie żałuje.
-A ty? Żałujesz?- po tylko przecząco głową i odsunęłam się od niego. Wytarłam policzki, i podeszłam do zlewu.
-Nie, ale...nie chcę być jego łatą w sercu, rozumiesz?
-Rozumiem Cię, skarbie, ale musisz z nim pogadać i wszystko wyjaśnić. Im szybciej to zrobisz tym lepiej dla Ciebie. Dla niego. Dla was.-pokiwałam tylko głową, odwróciłam się do prawnika i musnęłam jego policzek  szepcząc ciche 'dziękuję'.
 Wypłukałam buzie w wodzie, aby chociaż trochę zmyć tusz do rzęs. Skierowałam się do łazienki, aby zobaczyć czy nic nie zostało, a po kilku minutach znów byłam w kuchni. Jednak w pomieszczeniu nie było Arthur'a. Przy stole siedział Malik. Westchnęłam. Nalałam sobie soku do szklanki i usiadłam na przeciwko niego. Patrzył na mnie smutny, ale nie odzywał się. Siedzieliśmy tak w ciszy. która pozwalała wszystko nam przemyśleć. 
-Zależy mi na tobie. Nie kocham Cię bo to za wcześnie, a po za tym dopiero co rozstałem się z Perrie, ale za jakiś czas.. Mogę mieć nadzieję, że pójdziesz ze mną na randkę? Nie dzisiaj, nie jutro..Za jakiś czas. Gdy ja odpocznę po związku z Pezz, media ucichną, a ty będziesz gotowa? 
-Chętnie. Za miesiąc, dwa. Aż cały świat ochłonie po waszym rozstaniu. Wtedy możesz pytać i prosić, a ja pewnie wtedy się zgodzę. Do tego czasu jedyne co mogę ci zaoferować to przyjaźń na warunkach takich jak z resztą ludzi w tamtym pomieszczeniu.-westchnęłam nie odrywając od niego wzroku. 
-Ok, myślę, że mogę czekać nawet i pół roku, a wtedy spędzisz ze mną najlepszą randkę w swoim życiu i będziesz chciała więcej, a ja z tego skorzystam i będę cię zapraszał na kolejne, aż w końcu będziesz moja. Bo będziesz. Wiem, że moja sympatia do ciebie nie jest tylko przyjacielska-spojrzał na mnie z cwaniackim uśmiechem i mrugnął. Zaśmiałam się cicho i wstałam od stołu. 
-Teraz pomóż mi ugotować obiad, panie Malik. 


***********
Pozdrawiam! xx
Dziękuje za kazdy komentarz i ślad który po sobie pozostawiliłeś. Każda Twoja opinia daje pożądnego kopa i motywacje na napisanie nowego rozdzialu.Nawet nie wieasz jaka radosc sprawia mi kolejny komenatarz;] Kocham♥